Bajarka Dorota

Dosia

Czyli Dorota Jarząbek – Rogaczyk z Ostrowii Mazowieckiej, ale na stałe mieszka w Warszawie. W naszym baśniowym zespole gra na ukulele, gitarze, dzwonkach, grzechotkach, marakasach, janczarach, kiju deszczowym, karimbie, burzy, tamburynie, daktylach i bębnach.

Wydaje mi się, że baśnie znam od zawsze. Nie pamiętam tego pierwszego momentu… tej pierwszej historii… Pamiętam za to, jak mama czytała mi baśnie braci Grimm przed pójściem spać i nigdy nie patrzyłam na kartki, bo bałam się trafić na ilustracje, które mnie przerażały. Jak przeglądam teraz tę książkę to dalej czuje dreszczyk emocji z przed lat.
Uwielbiam czytać baśnie, bo czuje, że cofam się w czasie, podróżuje po różnych zakątkach świata. Moja wyobraźnia jest tak pobudzona, jakbym znów była dzieckiem… A może wciąż trochę jestem dzieckiem właśnie dzięki nim? Często gdy kończę czytać jakąś ciekawą historię od razu muszę ją komuś opowiedzieć! A jak nie ma nikogo w pobliżu? Zaznaczam wykrzyknikami i podkreślam… Baśnie dalej chcą żyć! Jestem przeszczęśliwa, że są dorośli, którzy chcą słuchać niebanalnych historii, że przyprowadzają swoje dzieci, aby kontynuować to co robiły nasze babcie. Mnie babcia śpiewała i opowiadała bajki przed snem, kiedy spod grubej pierzyny wystawały mi tylko oczy. A Wam ktoś opowiadał piękne i straszne historie? Jeżeli nie, to nic straconego – ja Wam je chętnie opowiem!
Lubię baśnie, w których zwierzęta pomagają ludziom. Znają nasz język i mają jakiś magiczny dar. Fascynują mnie również symbole, które często się powtarzają w różnych baśniach np. często najmłodszy z braci jest najgłupszy, magiczne sytuacje dzieją się o północy, a młodzieniec aby zdobyć ukochaną musi odbyć podróż i wykonać po drodze wiele zadań. Lubię też poznawać tę samą baśń, w troszkę innej wersji np. historia „O sierotce, która stała się panią” zapisana przez O. Kolberga bardzo przypomina Kopciuszka. Sprawdźcie sami!
Najbliższe są mi baśnie Polskie. Gdy je czytam, często okazuje się, że już gdzieś je słyszałam… skądś je znam… Widocznie były ze mną przez całe życie, nawet nie zwracałam na nie uwagi, bo to było coś normalnego, codziennego… Z baśniami innych narodów nigdy mnie to nie spotkało. Zapoznając się z baśniami różnych narodów poznaję kulturę oraz tradycję danego państwa. W niektórych miejscach na świecie baśnie nie były wyłącznie rozrywką dla dzieci. Często miały za zadanie straszyć, posiadały wątek historyczny albo sprawić aby ludzie zaczęli ze sobą rozmawiać. Fascynuje mnie to, że dzięki tym opowiadaniom wchodzę do czyjejś rodziny, czy wsi, która niekoniecznie leży w Polsce.
Pierwsza moja ukochana baśń, którą sama przeczytałam. to była „Jarzębinka”. Wypożyczałam ją raz w miesiącu z biblioteki szkolnej i czytałam na okrągło. Ogromne wrażenie zrobiła na mnie „Stokrotka” Andersena. To była moja pierwsza baśń, która nie miała dobrego zakończenia. Często do niej wracam. Bardzo lubię też baśń o Maćku Bała, którą mi opowiadała babcia – i to nawet zupełnie niedawno!