Bajarka Joasia

Joaśka

Czyli Joanna Mazewska. Pochodzi z Łomży, teraz mieszka w Warszawie, ale nigdy nie wiadomo, gdzie ją poniesie w poszukiwaniu nowych baśni. W naszym baśniowym zespole gra na gitarze, dzwonkach, cymbałach, drumli, kiju deszczowym, karimbie, burzy, tamburynie, daktylach i bębnach.

Baśnie, legendy i opowieści były częścią mojego życia odkąd pamiętam. Już od maleńkości zadręczałam moje babcie, dziadków i rodziców, żeby czytali lub opowiadali mi bajki – uwielbiałam to. Bardzo szybko nauczyłam się czytać i wtedy sama już mogłam spędzać w krainie baśni tyle czasu, ile tylko chciałam – choć nadal lubiłam, kiedy inni mi je opowiadali lub czytali. Zdarzało mi się też – najczęściej z moim dziadkiem – wymyślać historie. I tak mi w sumie do dziś zostało – ciągle coś czytam, wymyślam i opowiadam.
Już w dzieciństwie odkryłam, ile czytanie, opowiadania, a nawet odgrywanie baśni może dać radości nie tylko mnie, ale i innym. Pamiętam dobrze, jak po przeczytaniu jakiejś baśni pędziłam na podwórko i razem z koleżankami i kolegami odgrywaliśmy to, co im opowiadałam. Z radością stwierdzam, że ludzie nadal lubią, kiedy im opowiadam. Uwielbiam obserwować jak bardzo wciągają się w historię oraz kiedy sami włączają się wraz ze mną w jej opowiadanie. Zaś sama dla siebie czytam dla relaksu, dla przygód w krainie wyobraźni oraz dla inspiracji.
Moimi ulubionymi baśniami są takie o czarach, niezwykłych mocach, magicznych stworzeniach, rycerzach, tajemnicach do odkrycia i zadaniach do wykonania, w których ciągle coś się dzieje. Baśnie długie i rozbudowane, które zaskakują i nie zawsze prowadzą tam, dokąd spodziewałam się, że pójdą. Koniecznie takie, które mają ciekawe zakończenie, w których dobro zostaje nagrodzone, zło ukarane i z których wszyscy możemy się czegoś nauczyć. Bardzo lubię też rozpoznawać w baśniach znajome motywy, które jednak składają się na zupełnie nową, nieznaną mi wcześniej opowieść. Z radością poznaję coraz to nowe baśnie z różnych zakątków świata. Jedne wydają mi się bardziej zrozumiałe czy ciekawe, inne mniej, ale zawsze z radością odkrywam przez nie nowe kultury i tradycje.
Dlatego właśnie warto je czytać - bo dzięki baśniom w piękny i ciekawy sposób można poznać świat, oswoić i zrozumieć inność oraz bardzo wiele się nauczyć – o świecie, o innych ludziach i o sobie samym. Że nie wspomnę o tych wszystkich fantastycznych przygodach, które przy okazji możemy przeżyć Moje ukochane baśnie, do których zawsze z sentymentem wracam, to francuska baśń „Yv i Finetta” (albo „o wielkoludzie”, jak ją nazywałam, kiedy opowiadała mi ją moja Babcia), „Baśń o zaklętym kaczorze” oraz „Konik Garbusek”.